Sporo kobiet zgłasza w swojej pracy takie zjawisko , że kiedy wchodzą w związek z mężczyzną, to przestają od razu dbać o swoje sprawy, przestają dbać o swoje zarabianie, ich praca, ich biznes jakoś podupada, przestają o SWOJE dbać…

Niektóre mają nawet podejrzenia, że jest to za sprawą partnera, który jakoś im szkodzi, który je drenuje z energii…

I chociaż może być i tak, to dziś chciałabym zając się innym możliwym aspektem takiej dynamiki…

Czasami w reprezentacji kobiet, które przy mężczyźnie przestają dbać o swoje pokazuje się takie coś:

Są wpatrzone w swojego mężczyznę, widzą tylko jego i CHCĄ, ABY TO WYSTARCZYŁO…
Aby danemu mężczyźnie to ich wpatrzenie w niego wystarczyło…
Aby tym cieszył się na tyle, aby WZIĄŁ od kobiety to, co jej ciąży…
Często właśnie ZARABIANIE…
Często chodzi też o pomoc przy dziecku u samotnych matek…
O wychowanie i postawienie dziecku granic…
Często chodzi też o różne typowo męskie czynności i zadania, które są do wykonania w domu…
Często kobieta chce zawrzeć taki układ: TY mężczyzno się tym wszystkim ZAJMIJ, WEŹ TO ODE MNIE, zdejmij mi z ramion ten ciężar – przynieś pieniądze, napraw kran, zrób remont, załatw przegląd samochodu, a ja będę Cię kochać, będę w Ciebie wpatrzona, będę na Tobie skupiona i to ma Ci wystarczyć…

Często czuć wtedy w Polu kobiety taki trochę chaos, niepewność, niedojrzałość…
Nie jest ani dzieckiem, ani stabilnie stojącą na własnych nogach kobietą…
Niby robi to, co musi na co dzień, ale tak naprawdę to jej to ciąży, męczy ją, chętnie by to z siebie zrzuciła…
Chętnie żyłaby tak naprawdę inaczej…
Tak lekko, pięknie, kąpała się w miłości, biegała po plaży, po łące skacząc wysoko
I wtedy wszystko by się samo działo i udawało…
Właściwie nie byłoby problemów, którymi trzeba by się aktywnie i na poważnie zajmować…
Wszyscy byliby szczęśliwi, dziecko cieszyłoby się miłością tej pary i nie trzeba byłoby go nawet za bardzo wychowywać, uczyć życia, wszystko samo by się działo by

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że taki stan rzeczy to cel osób intensywnie i jedynie afirmujących…
Ja leżę, ale otwieram się, przyciągam do urzeczywistnienia się taką moją wizję…
I o ile zgadzam się na poziomie świadomym, że warto łączyć się i nawiązywać kontakt z tym, o czym marzymy, to jednak doświadczenie pokazuje, że poziom nieświadomy RZĄDZI naszą rzeczywistością…
Ma na nią ogromny wpływ…

A więc co to za marzenie?

Tutaj jeszcze zazwyczaj wychodzą kolejne wewnętrzne konflikty – trzydziesto-, czterdziesto- czy pięćdziesięcioletnia kobieta zazwyczaj NIE CHCE SIĘ PRZYZNAĆ DO TEGO MARZENIA…
Że naprawdę gdzieś głęboko chciałaby, aby tak było…
Na co dzień próbujemy być dorosłe, ogarnięte, urealnione, niezależne, a więc od tych marzeń dystansujemy się i nie przyznajemy do nich…
Lądują więc głęboko w nieświadomości tworząc poczucie FRUSTRACJI i ZAWODU rzeczywistością, mężczyznami, tym, co trzeba każdego dnia robić, powtarzalnością, dziećmi itp.

Dlatego zachęcam, aby przyznać się do tych swoich najskrytszych marzeń, do tej idealnej wersji życia, jakiej naprawdę chciałybyśmy doświadczać i dać jej odpowiednie miejsce…
W psychologii procesu to się nazywa jasny lub wysoki sen…
Jest często tak wysoki, że sięga nieba, sięga raju…

A jakie jest to „odpowiednie miejsce” dla tego marzenia?

Co sprawia, że dorosła kobieta, gdyby tylko się odważyła, to powiedziałaby dorosłemu mężczyźnie: przyjmij mnie taką…
Chcij mnie całą…
Weź mnie całą…
Weź mnie na ręce, weź mnie małą na swoje ręce i DBAJ O MNIE…
Kochaj mnie…
CIESZ SIĘ MNĄ…
To bardzo ważne…
Zachwycaj się mną…
Chroń mnie…
Bądź duży, żeby ja mogła być mała, malutka…
Weź ode mnie te wszystkie za duże sprawy…
Nie oczekuj, nie wymagaj ode mnie NICZEGO…
Naprawdę potrzebuję, abyś nie wymagał ode mnie NICZEGO…
Proszę daj mi beztroskę…
Daj mi tego tyle, abym mogła się tym nasycić…

To oczywiście pragnienie córki w stosunku do jej taty…
To pragnienie zaznania raju BEZTROSKI i PRZYJĘCIA bez żadnych zastrzeżeń, bez wyjątków, bez żadnego ALE…
Takie są pragnienia dzieci, a jak jest w rzeczywistości?

Jakie relacje miałaś ze swoim tatą?
Jak się przy nim czułaś?
Czy czułaś się wzięta na ręce, zaopiekowana, ochroniona, kochana?
Czy tata okazywał Ci zachwyt i cieszył się tym, że PO PROSTU JESTEŚ?
Czy Twoja obecność, czy Twoje przychodzenie do niego wywoływały u niego radość, czy gościł w jego oczach blask?
Czy może niechęć, krytyka, podenerwowanie, ocena, warunki?
Czy w ogóle był?
Czy żył?
Czy był emocjonalnie, energetycznie OBECNY i CHĘTNIE OBECNY w domu, przy mamie i przy Tobie?
Czy czuł się szczęściarzem, że ma Ciebie?
Czy czuł się Życiu za Ciebie wdzięczny?
Czy czułaś się dla niego Skarbem, radością i OGROMNĄ WARTOŚCIĄ SAMĄ W SOBIE?

Jeśli nie, to to na pewno strasznie bolało…
Jeśli czułaś się niechciana, jeśli czułaś się problemem, to to dziecko nie tylko boli, ale traumatyzuje…
Odbiera mu poczucie, że jest po co żyć, jeśli najbliższa osoba nas nie chce, męczymy ją, drażnimy albo nie jest z nas zadowolona…
Jeśli nie czujemy się wystarczająco dobre, ładne, mądre, szczupłe, aby być córką swojego ojca…
To jest to tak straszne, że dla dziecka jest to nie do wytrzymania…
Nie może wytrzymać rzeczywistości i zaczyna szukać sobie przestrzeni, miejsca, aby jego marzenie się spełniło…
Często w odlocie…
Często oczekując od mężczyzny zbyt wiele…
Bo tak wiele potrzebujemy, tak wielkie mamy deficyty wychowywane przez ojców, których nie było albo którzy nas w jakiś sposób odrzucali…
Którzy nie cieszyli się tym, jakie naprawdę BYŁYŚMY…
Którzy nie byli otwarci na nasze uczucia, na ból, złość i potrzeby małego dziecka…
Którzy wewnętrznie puści lub wkurwieni nie chcieli lub nie byli w stanie przytulać…
Którzy chcieli nas jakoś urabiać wg swojego pomysłu…
Którzy czerpali uświadomioną lub raczej nie sadystyczną satysfakcję zadając ból odrzucenia, krytyki, odmowy kontaktu ze sobą…
Którzy patrzyli z pogardą, agresją lub furią na małe dziecko czekające na gest miłości…
Którzy swoją postawą tresowali nas do oddalenia od siebie, do porzucenia siebie i swoich naturalnych potrzeb…
Którzy wytresowali nas do stanięcia nierzadko przeciwko samej sobie…
Którzy sprawili, że PRZESTAŁYŚMY CZUĆ SIĘ NATURALNIE i SWOBODNIE ZE SWOIMI POTRZEBAMI i PRAGNIENIAMI, a także MARZENIAMI…
Którzy sprawili, że przestałyśmy być spójne i prawdziwe, wprost mówić i okazywać swoje potrzeby, a zaczęłyśmy próbować się WPASOWAĆ w coś, co JEMU podpasuje albo przynajmniej zmniejszy jego niechęć do nas…
Może pozwoli choć chwilę przy nim posiedzieć…
Może więc zostałyśmy sprowadzone wręcz do poziomu pogardy dla swoich własnych potrzeb, do swoich praw, do swojej delikatności, do swojej wrażliwości…
Może ponieważ straciłyśmy nadzieję na spełnienie tego, czego bardzo potrzebowałyśmy, to zwróciłyśmy się przeciwko temu, co nas zasila, odżywia…
Może i wzgardziłyśmy tym i tymi, którzy mają to, co dla nas NIESTETY nieosiągalne…
Może stałyśmy się swoim największym wrogiem, krytykiem, pogardzaczem…
Może przestałyśmy UMIEĆ PROSIĆ i BRAĆ…
Może to było tak upokarzające, że stwierdziłyśmy: NIE CHCĘ.
PIERDOLĘ, NIE CHCĘ!
Bo chcenie, potrzebowanie mnie upokarza…
Stawia w roli niechcianego petenta…
Kogoś, kogo chce się kopnąć jak śmiecia…
Nie będę taka…
I idziemy świadomie takie niby silne, niby niezależne, a w środku krwawiące…
Płaczące…
Osamotnione…
Słabe…
Jak zbite psy…
I tak straszliwie przemęczone….
Tak straszliwie GŁODNE…
Jak ćpun na głodzie…
Że jesteśmy naprawdę w stanie znów porzucić wszystko, co potrafimy, to, co wypracowałyśmy, aby wreszcie wylądować PRZYJĘTE przy jakimś MĘŻCZYŹNIE…
Aby wreszcie mieć swoje miejsce tam, gdzie we właściwym czasie go dla nas zabrakło…

Czy możesz chociaż Ty pokochać małą, potrzebującą, pragnącą siebie z dzieciństwa?
Czy możesz otworzyć się i głęboko przyznać jej PRAWO do WSZYSTKICH POTRZEB i UCZUĆ?
Czy możesz wreszcie uznać, jak bardzo jest okaleczona?
I że nie jest to żadna przesada, dramatyzowanie ani babskie gadanie?
Jak OKRUTNIE i BEZWZGLĘDNIE wiele razy jako mała byłaś potraktowana?
Czy możesz już zobaczyć, że to NIE BYŁA TWOJA WINA?
Że to nie działo się dlatego, że to z Tobą było coś nie tak?
Że to nie chodziło o to, że byłaś niewystarczająco dobra?
Czy widzisz już, że to w ogóle w traktowaniu Ciebie NIE CHODZIŁO O CIEBIE?
Chodziło o Twojego tatę…
O to, co było i czego brakowało w nim…
Chodziło o to, czego nie dostał…
Jak był traktowany, jak on był tresowany…
O to, jak sam wzgardził sobą i swoją matką…
O to, że zamiast prosić i płakać, zamroził się, stwardniał…
Założył pancerz wymagań, odrzucenia, szyderstwa, krytyki, podłości, agresji…
O to chodziło…
Widzisz to już?

Marta Duszyńska
Certyfikowana Terapeutka Ustawień Systemowych
📞 607 230 783
📧 ustawienia@duszynska.com

Udostępnij wpis:

Newsletter

Zapisz się na newsletter, aby dostawać najświeższe informacje o nowych terminach warsztatów na kolejne miesiące.

Zapraszam, bądźmy W KONTAKCIE.

Powiązane wpisy

  • Kobieta i Mężczyzna

    6 lipca, 2025

    Będę dla mężczyzny lekka… Nie będę mu truć dupy… Nie będę robić jazd… Nie będę dla niego ciężarem… Czy znasz może taki głos u siebie albo u innych kobiet lub koleżanek? Co tam ciąża! To sprawa kobiety przecież… Przechodzę tą ciążę, a on niech w tym razie czasie pracuje… Nie musi przecież przy mnie siedzieć… Po co w [...]

  • Kobieta i Mężczyzna

    6 lipca, 2025

    Dziś za zgodą Klientki opisuję, co się pokazało w ustawieniu kobiety, która jako swój problem do ustawienia zgłosiła, nie może stworzyć związku z mężczyzną. Weszłam w jej reprezentację, popatrzyłam w Polu na mężczyznę i poczułam jakąś blokadę w klatce piersiowej, o kształcie jakby tarczy, jednocześnie wyprostowało mnie a nawet przeprostowało i stojąc przed mężczyzną nie patrzyłam na niego. Nie [...]

  • Kobieta i Mężczyzna

    15 września, 2022

    Dziś chciałabym się odnieść to prawdziwych potrzeb milionów kobiet i dziewczynek w Polsce, a na świecie to pewnie miliardów kobiet i dziewczynek… Potrzeb dotyczących mężczyzn, prawdziwego GŁODU męskiej energii… Te potrzeby są dziś tłumione przez ruchy, które tłoczą kobietom, że mają być niezależne, że mają nie potrzebować… Że mają być samowystarczalne, pewne siebie, silne, dumne… Ale JAK? Jak być [...]