Ostatnio jestem z tematem niechęci do ludzi, którzy w jakiś sposób są „ofiarami”.
Ofiara losu, cienias, pierdoła, maruda, ciapa, frajer, niezdara….
Znacie to?
Nie możemy znieść wokół siebie ludzi, którzy płaczą, użalają się nad sobą, nie radzą sobie, którzy otwarcie mówią o tym, że jest im trudno, ciężko, że coś ich rani, boli, dotyka…
Że są w kontakcie z czymś trudnym, z jakąś żałobą, stratą…
W kryteriach psychiatrycznych zawęża się PRAWIDŁOWY okres żałoby po stracie kogoś bliskiego. A jak Ci nie przejdzie w wyznaczonym czasie to piguły. Bierz i nie pierdol.
Nie chcemy patrzeć na cierpienie i ból.
Tak bardzo nie chcemy, że aż nas to strasznie drażni.
Że jak widzimy kogoś takiego NIE-OGARNIĘTEGO to od razu zaczynają się kpiny, drwiny, wyśmiewanie albo otwarte obrzydzenie, pogarda, traktowanie jak coś, co budzi odradzę, co nie zasługuje na to, by BYĆ.
Dlaczego tak bardzo NIENAWIDZIMY OFIAR?
Dlaczego tak bardzo zależy nam, aby wszyscy wokół nas byli OGARNIĘCI?
Wyprostowani, do pionu? Jak w wojsku! Równo marsz.
Zamknij się i maszeruj.
RAZ. RAZ. RAZ.
Bo sami nosimy w sobie WIELE ODCIENI OFIARY.
Każdy sobie kiedyś z czymś nie poradził.
Jako dziecko… kiedy czegoś mu brakowało, a nikt tego nie widział…
Kiedy jako dzieci czuliśmy się NIEWIDZIALNI, NIEWAŻNI…
Kiedy POTRZEBOWALIŚMY bliskości, ciepła, łagodności, obecności, czułości…
I to były PRAWDZIWE POTRZEBY, NIE WYMYSŁY!
A ci wokół byli jakby głusi, zabetonowani, jakieś roboty a nie ludzie…
Kiedy jako dzieci się rozpłakaliśmy, a cała zebrana na imieninach rodzina zaczęła się śmiać albo na twarzach pojawiły się jakieś grymasy zniesmaczenia, buczenie „Oooooooo”, „Uuuuuuu”, to do tego komentarze:
No co z Ciebie taka beksa? BEKSA-LALA.
Wszyscy na Ciebie patrzą.
Wszyscy się z Ciebie ŚMIEJĄ.
Przestań. Zobacz – Nikt tak nie płacze jak TY.
Wstyd mi przynosisz…
I jakby dziecko miało taką jasność myślenia to mogłoby pomyśleć:
Czy naprawdę nie ma tu ani jednego czującego człowieka?
Czy naprawdę NIKT mnie nie widzi, nie słyszy, nie rozumie?
Czy nikt nie ma odwagi, żeby na to nie pozwolić?
Na to zaniedbanie?
Na to znęcanie?
Na to publiczne UPOKORZENIE?
Ale ono NIC nie może. Może tylko coraz bardziej płakać, tracić oddech, kasłać, krztusić się…
Może czuć się skrajnie bezradne.
Skrajnie porzucone.
Może tracić nadzieję.
Może nienawidzić ich wszystkich. Albo siebie.
Jakby nie było – to jest nie do zniesienia.
I nieważne czy to dziecko ma kilka dni, miesięcy czy lat…
Nie może NIC.
Przekaz NAJBLIŻSZYCH jest jednoznaczny – kiedy płaczesz, kiedy pozwalasz płynąć emocjom, kiedy pozwalasz sobie czuć, kiedy jesteś w kontakcie z samym SOBĄ, kiedy pokazujesz, że cierpisz, że jest Ci źle – to jest to powód to WSTYDU, JESTEŚ ŻAŁOSNY, jest to powód do WYKLUCZENIA CIĘ.
Nie ma na to miejsca.
I tego słuchamy.
Z czasem wyrasta w nas coraz większy SPRAWCA.
Sprawca o wielu odcieniach.
Chowamy i KOPIEMY w sobie tą cierpiącą część. Robimy wszystko, żeby nie dać jej dojść do głosu.
Kiedy ktoś inny jest w kontakcie z naszymi wykluczonymi emocjami – to one się w nas BUDZĄ.
TRZĘSIE NAMI.
REZONUJEMY całym ciałem.
Tego nie da się opanować, jeśliby pozwolić temu płynąć…
Ten stary ból chce się pokazać, zamanifestować…
MAŁE DZIECKO W NAS PŁACZE, ROZPACZA.
A obok rozpaczy jest też WŚCIEKŁOŚĆ.
Dlatego trzeba to przerwać! Natychmiast. Bo nas rozwali i jak popłyniemy to długo nie będzie można przestać. Jak już puści ta tama. A teraz jesteśmy na dodatek DOROŚLI. Jeszcze gorzej.
Ale teraz to już nie rodzice, nie inni wokół, tylko my sami stajemy się zamordystami i sprawcami względem tego dziecka: zamknij się, zamknij mordę.
I narasta w nas agresja, wszystko nas denerwuje.
Permanentny wnerw jest bardziej akceptowalny niż smutek. Tak, wnerw może się nawet podobać. Zwłaszcza kobietom u mężczyzny. Albo u szefa. Tak, to nawet pasuje.
Wnerwia nas więc pogoda, mąż, żona, szef, dzieci, praca, wyniki, brak wyników….
A pod spodem rozpacz, ból, odrzucenie, żał, totalne OSAMOTNIENIE.
Z tym samym odrzuceniem spotykają się wszystkie ofiary przemocy.
Dlatego ŚWIAT SIĘ ODWRACA OD KRZYWD.
Nie lubimy ofiar gwałtów, napadów. Ona są jakoś SKAŻONE, jakoś uszkodzone, wadliwe.
Lepiej je ominąć. Tak na wszelki wypadek.
Bo jeszcze zacznie MÓWIĆ, OPOWIADAĆ, PŁAKAĆ…
Jeszcze się w pracy rozryczy jak nie ma powodu…
A gdyby tak dać wreszcie miejsce tym OBOLAŁYM wersjom siebie?
Tym uciszanym, tłumionym, zaniedbanym?
Rozczarowanym, tym przytłoczonym, cierpiącym?
Odważyć się na wrażliwość?
Wysłuchać ich.
Popatrzeć na różne scenki z naszego życia i na to, co z nami to uczyniło.
A może jednak ten ból i cierpienie było ADEKWATNE?
Może nie mogło być inaczej?
Może naprawdę nie mogliśmy reagować inaczej?
Może dla małego dziecka z sercem na dłoni i 100% swojej wrażliwości rzeczywiście wiele mogło być niesłychanie raniące? Nie do pojęcia. Nie do zrozumienia. Nie do OGARNIĘCIA.
Aż dziwne, że przeżyliśmy.
Może te nasze uczucia były naprawdę jednak UZASADNIONE?
A może wszystkie nasze uczucia są uzasadnione?
Może mamy prawo po prostu czuć się tak jak czujemy?
Nie tak jak powinniśmy, jak inni nam mówią.
Może jak pozbieralibyśmy z podłogi te wszystkie ODŁAMKI SIEBIE, jeśli przyjęlibyśmy je z łagodnością, empatią, wrażliwością, z miłością… może wtedy udałoby się DOROSNĄĆ?
Urosnąć?
Może wtedy świat byłby mnie przerażający?
A nie musieć tak tłumić siebie…
Odcinać się od siebie…
ZDRADZAĆ SIEBIE.
Zdradzać innych.
Może to może tak być….
Certyfikowana Terapeutka Ustawień Systemowych
Newsletter
Zapisz się na newsletter, aby dostawać najświeższe informacje o nowych terminach warsztatów na kolejne miesiące.
Zapraszam, bądźmy W KONTAKCIE.
Powiązane wpisy
Różne
Świadome rodzicielstwo i prawdziwe partnerstwo to są wyzwania, przed którym stoi dopiero nasze pokolenie. Nie znaczy to, że kiedyś nie było kochających się małżeństw czy rodziców kochających dzieci, ale jednak na skalę masową to są nowe wyzwania. Często pojawiają się głosy, że trudno to miały nasze babcie i prababcie, bo ich mężowie zginęli na wojnie, a one nie miały [...]
Różne
Pułapka wybrańca często zdarza się w rodzinach, gdzie ktoś nie dał czegoś swojemu dziecku, np. akceptacji, uznania, miłości, bliskości, zachwytu… Gdzie ogólnie dziecko nie czuło się przez matkę czy ojca przyjęte, kochane, ważne, widziane, właściwe… Gdzie rodzic dziecka nie brał na kolana i nie pokazywał światu, że jest dumny ze swojego dziecka, za to później na pierwszy rzut oka [...]
Różne
W systemie rodzinnym ciężkie energie biorą na siebie najsłabsi w systemie- najczęściej dzieci, ale też zwierzęta… Jeżeli więc choruje pies lub jakieś inne zwierzę, to możliwe, że jest ono pochwycone do reprezentowania czegoś, co chce się pokazać z systemu rodzinnego… Jeśli nagle pies nie może chodzić i załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych jak zawsze, to czy coś Ci to przypomina? Czy [...]