Uwielbiam moją pracę. Czekałam na nią wiele lat. Kręte ścieżki mnie do niej prowadziły. Jestem głęboko przekonana, że dotychczas każdy dzień i każde doświadczenie wiodły mnie do miejsca, w którym jestem teraz. Nic nie poszło na marne, nie żałuję NICZEGO, co mnie dotychczas spotkało, bo wszystko kształtowało i prowadziło mnie do tego, kim jestem dziś. Do tego jakie mam doświadczenie życiowe mimo dość młodego przecież wieku. Różne kierunki studiów, czas, kiedy mieszkałam za granicą w różnych krajach, w różnych kulturach – w sumie ponad trzy lata, moje związki, moje rozstania, dzieciństwo i macierzyństwo, moje wzloty i upadki…
Przyznam, że ogromną radość sprawia mi, jak przychodzi Klient na sesję, zwłaszcza jak jest to pierwsza lub jedna z pierwszych sesji i najpierw nie wie co się będzie działo…
Zakłada, że terapia to gadanie…
A tu zaczyna się coś DZIAĆ…
Coś ważnego się pokazuje…
Przychodzą energie…
Ciało reaguje…
Ja mówię, co czuję i to jest to, co czuje też Klient…
Jak Klient czuje, że nie jest sam…
Że NIE ZDAJE MU SIĘ…
Że to, co czujemy wspólnie rzeczywiście JEST…
Że może więc sobie zaufać…
Że jest ktoś, kto wchodzi w jego rzeczywistość…
Że jest ktoś, kto go naprawdę WIDZI, SŁUCHA…
I widzę jak się Klient zaczyna CIESZYĆ z tego, że można tak PRACOWAĆ…
Z uczuciami, z emocjami…
Że może sam je nazywać…
Że ma dla siebie czas…
I tylko dla siebie…
Że siada albo wstaje i zaczyna skupiać się na sobie…
Że daje sobie czas…
Że daje SOBIE UWAGĘ…
Że teraz ON jest WAŻNY…
Dla odmiany…
Że jego problemy stają się TEMATEM…
Że może mówić o sobie…
Szczerze…
Nawet jak na początku mówi: „dziwnie mi, bo Cię w ogóle nie znam”…
Ale zdanie po zdaniu, krok po kroku ośmiela się coraz bardziej i ODWAŻA się ujawnić, odkryć i wyrazić swoje prawdziwe uczucia…
Jak z czasem może się w tym poczuć swobodnie…
WYGODNIE…
Jak nie jest krytykowany ani stopowany, cenzurowany w żaden sposób…
Że może wtedy schodzić krok po kroku w głąb SIEBIE…
W głąb swoich uczuć, dziecięcych przeżyć…
Jak krok po kroku może zacząć przyznawać się przed samym sobą do złości czy wściekłości na mamę lub tatę…
Często obserwuję jak Klient zaczyna widzieć, co na sesji jest możliwe i zaczyna się CIESZYĆ, że można tak pracować…
I zaczyna być CIEKAWY SIEBIE…
Jak zrobi krok, staje się ciekawy co jest dalej…
Że po łzach i bólu zdarza się, że przychodzi śmiech, który rozdziera ciężki klimat…
Uwalniający śmiech…
Jak demony z czasów dzieciństwa zmieniają się w śmieszne, groteskowe obrazy…
I całkowicie przestają być straszne!
Cieszy mnie, jak widzę, że Klient chce WIĘCEJ siebie POZNAWAĆ…
ROZUMIEĆ…
CZUĆ…
Jak sam zaczyna chcieć siebie samego WESPRZEĆ…
Jak uśmiecha się widząc, że coś się otwiera…
Coś nowego…
Coś, czego wcześniej nie widział…
Czego się nie spodziewał…
Jak widzę, że kiełkuje w nim nadzieja, że coś NAPRAWDĘ MOŻNA ZMIENIĆ…
Że jego uczucia nie są bez sensu…
Że z tym można pracować…
Że wszystko kiedyś się zaczęło…
Że można na mamę się złościć…
Że można pracować z traumami…
Z uważnością na siebie…
Jak to ja mówię „milimetr po milimetrze” podróżować przez swoje uczucia i odczucia…
W duszy i w ciele…
Że jak idzie się w zwolnionym tempie, wtedy nagle dostrzegamy to, co umykało nam przez 30 lat…
I można się na tym zatrzymać…
Można z tym pooddychać…
Można to poczuć w ciele…
Można dać temu przestrzeń, aby pokazało się w pełni…
Można poczuć jak to nowe odkrycie nas zmienia, jak zmienia naszą sytuację, jak otwiera nową perspektywę…
Że można podążać za tymi procesami…
Że można je uchwycić…
Nazywać…
Że to wszystko łączy się gdzieś logicznie jak puzzle układanki…
Że można oddawać nie swoje uczucia, symptomy, żałobę, nieprzytomność, traumę ich właścicielom…
Że można znaleźć ich właściciela idąc po nitce do kłębka…
Że najczęściej jest to mama albo tata…
Patrzę jak sami zauważacie, kiedy nie chcecie oddać czegoś, co dla Was jest obciążające…
Ja to szanuję, że to niesiecie…
Z miłości…
Bo boicie się o mamę, o tatę…
Bo kochacie…
Że widzicie, że dostaliście tak wiele…
I że też dostaliście czasem niezły łomot…
I że to jest cena…
Że to zasilające od rodziców idzie w pakiecie z tym obciążającym…
„Taka jest cena za to dobre?” – pytacie…
„Za życie.” – odpowiadam…
I oddychaj…
Certyfikowana Terapeutka Ustawień Systemowych
Newsletter
Zapisz się na newsletter, aby dostawać najświeższe informacje o nowych terminach warsztatów na kolejne miesiące.
Zapraszam, bądźmy W KONTAKCIE.
Powiązane wpisy
Różne
Świadome rodzicielstwo i prawdziwe partnerstwo to są wyzwania, przed którym stoi dopiero nasze pokolenie. Nie znaczy to, że kiedyś nie było kochających się małżeństw czy rodziców kochających dzieci, ale jednak na skalę masową to są nowe wyzwania. Często pojawiają się głosy, że trudno to miały nasze babcie i prababcie, bo ich mężowie zginęli na wojnie, a one nie miały [...]
Różne
Pułapka wybrańca często zdarza się w rodzinach, gdzie ktoś nie dał czegoś swojemu dziecku, np. akceptacji, uznania, miłości, bliskości, zachwytu… Gdzie ogólnie dziecko nie czuło się przez matkę czy ojca przyjęte, kochane, ważne, widziane, właściwe… Gdzie rodzic dziecka nie brał na kolana i nie pokazywał światu, że jest dumny ze swojego dziecka, za to później na pierwszy rzut oka [...]
Różne
W systemie rodzinnym ciężkie energie biorą na siebie najsłabsi w systemie- najczęściej dzieci, ale też zwierzęta… Jeżeli więc choruje pies lub jakieś inne zwierzę, to możliwe, że jest ono pochwycone do reprezentowania czegoś, co chce się pokazać z systemu rodzinnego… Jeśli nagle pies nie może chodzić i załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych jak zawsze, to czy coś Ci to przypomina? Czy [...]