Jestem właściwa, nawet jeżeli nie mam jeszcze pełnego dostępu do czegoś…
Jestem właściwa, jeżeli nie mam ochoty na seks…
Jestem właściwa, jeżeli nie jestem codziennie napalona jak kobiety pokazane w filmach…
Jestem właściwa, jeżeli naprawdę mi się nie chce…
I nie oznacza to, że nie chciałabym w tym obszarze więcej, przyjemniej lub inaczej…
To nawet nie oznacza, że nie patrzę z zazdrością na te kobiety, które zawsze chcą i mają z seksu mnóstwo przyjemności…
Że nie chciałabym, żeby było inaczej niż jest…
Ale nie będę nadużywać siebie, bo ktoś ode mnie tego wymaga…
Bo straszy, że odejdzie…
Wprost lub nie wprost…
Lub po prostu wewnętrznie boję się, że on odejdzie…
Przecież tyle się nasłuchałam przez całe życie, jak to facet potrzebuje, że tego oczekuje i tak ma być…
Że potrzebuje czy wręcz musi codziennie albo trzy razy w tygodniu…
Rozumiem jego potrzeby, ale rozumiem też i staję teraz za moimi potrzebami…
A moją potrzebą jest teraz odmówić…
Bo inaczej musiałabym nadużyć siebie…
Inaczej musiałabym zahandlować swoim ciałem…
Bez chcenia i ochoty…
Inaczej musiałabym się oddać ze strachu przed opuszczeniem…
Inaczej musiałabym się oddać ze strachu przed tym, jak poczuję się lub co pomyślę na swój temat, kiedy on by odszedł…
Inaczej musiałabym ciałem zapłacić za podtrzymanie pewnej wizji siebie…
Atrakcyjnej, kobiecej, silnej, seksualnej, pełnej versus „coś z nią nie tak”…
I może nawet nie rozumiem, dlaczego tak mam…
Ale tak mam…
Na pewno są ku temu ważne powody…
Może rodowe…
Może żyje we mnie 100 kobiet nadużytych, pogwałconych, poniżonych, wykorzystanych, potraktowanych bez szacunku…
A może rozbrzmiewa w mojej głowie głos lub zarzut o byciu puszczalską…
Może tak powiedziała mi mama widząc, jak w okresie dojrzewania zaczęłam rozmawiać więcej z chłopakami…
Kiedy ZACZĘŁAM CHCIEĆ…
Może to mama zadeptała moje chcenie w zarodku…
Może wydała mi wprost lub nie wprost ZAKAZ takiego chcenia…
Zakaz takiej przyjemności fizycznej, z bliskości…
Może mi tego zabroniła i między słowami czymś jeszcze zagroziła…
Np. odmową miłości…
Wykluczeniem…
Pogardą i obrzydzeniem na TAKĄ córkę…
A może nawet jest to głos z kościoła…
A może jest to wspomnienie uderzenia przez tatę w twarz lub zwyzywania od najgorszych, kiedy założyłam po raz pierwszy krótką spódniczkę, większy dekolt, kiedy wychodziłam na swoje pierwsze dyskoteki lub kiedy przyszedł po mnie chłopak, aby zabrać mnie na spacer…
Może ten strach przed atakiem rodziców za kontakt, przejaw, a co dopiero mówić SWOBODĘ i RADOŚĆ z budzącej się seksualności, mieszka nadal w moim ciele…
Może jest to coś, z czego na nieświadomym poziomie wiedziałam, że muszę zrezygnować, bo inaczej mnie zatłuką albo stratują do cna moje poczucie godności i wartości w tej rodzinie…
Może jest to przekonanie, że albo jesteś porządną dziewczyną, kobietą albo kurwą…
A może jest to strach, że nie wiem, jak się otworzyć przed mężczyzną…
Że nie umiem przy mężczyźnie poczuć się bezpieczna…
Że z mężczyznami mam tylko doświadczenia z pozycji siły i tego, że ja nie byłam w tym uwzględniona…
Że brali, co chcieli…
Że rządzili, zarządzali, rozkazywali, wymagali, a ja, a może mama, ja i pozostałe dzieci musieliśmy się w tych wymaganiach WYRABIAĆ…
Tak więc jakiekolwiek nie byłyby tego powody…
A wielu z nich mogę jeszcze w ogóle nie być świadoma…
To na ten moment tak czuję…
I nie dam ponownie się nadużyć…
Bo „tak trzeba”…
Bo on chce…
Bo on wybuchnie…
Bo zdradzi…
Bo co ze mnie za kobieta…
Bo może coś ze mną nie tak…
Nawet jak jest coś ze mną „nie tak” w sensie, że nie mam dostępu do pełni czegoś…
To to miejsce, w którym jestem teraz, jest owocem mojej historii osobistej i rodowej…
I ono jest NATURALNĄ, a nawet LOGICZNĄ KONSEKWENCJĄ tego, co mnie ukształtowało i ma na mnie realny wpływ…
Mogę stąd ruszać ku więcej…
Może nawet pracuję już nad tym…
Może już sama badam, skąd ten opór…
Skąd nieczucie…
Skąd brak podniecenia…
Skąd strach…
Skąd brak zaufania…
Skąd brak poczucia bezpieczeństwa…
I skąd chęć wycofania się do nietykalności…
Do miejsca, gdzie mam wreszcie święty spokój…
Może dopiero teraz w moim wieku jestem dla siebie najważniejsza…
I nawet jeżeli on mnie zostawi…
Nawet jeżeli nie będzie chciał poczuć i zrozumieć, wysłuchać, co przeżyłam lub przeżywam ja…
Albo czego mi potrzeba, aby zrobić krok w tym kierunku…
To ja już teraz siebie słucham…
I ja za sobą staję…
Bo jak ja się poczuję, kiedy mu dam?
Kiedy dam mu użyć mojego ciała?
Jak ja będę czuła się w trakcie i po?
Czy ja jestem prostytutką?
Bo jeżeli ja naprawdę nie chcę, to po co to robię?
Dla jakiego zysku?
Z jakiego strachu?
Czy taka motywacja – strach lub zysk – jest dla mnie jeszcze wystarczającą motywacją?
Tak to ma wyglądać?
A jak Ty mężczyzno mógłbyś to wziąć?
Jak Ty mógłbyś to przyjąć?
Kim Ty jesteś, kiedy bierzesz to ode mnie, kiedy używasz mojego ciała dla swojej przyjemności podczas, gdy ja tak naprawdę nie chcę?
Podczas gdy ja bym się poświęcała?
Kim Ty wtedy dla mnie jesteś?
Jaka to jest relacja?
Czy Ty mnie wtedy widzisz?
Czy Ty mnie wtedy kochasz?
Czy mnie szanujesz?
Jak ma się Twoja męska godność?
Kim byśmy wtedy dla siebie się stali?
A więc: NIE.
To miejsce, w którym teraz jestem, jest w jakiś sposób właściwe, uzasadnione…
A przede wszystkim prawdziwe…
I ma głęboki, WAŻNY sens…
I choćby cały świat miał się wokół zawalić…
To ja wybieram już siebie…
Przy okazji tego tekstu polecam mój „stary filmik” pt.:
„Stłumiona seksualność u kobiet a strach przed mężczyznami- ustawienia systemowe”
Certyfikowana Terapeutka Ustawień Systemowych
Newsletter
Zapisz się na newsletter, aby dostawać najświeższe informacje o nowych terminach warsztatów na kolejne miesiące.
Zapraszam, bądźmy W KONTAKCIE.
Powiązane wpisy
Ciało i seksualność
„NIE ZASŁUGUJĘ NA NALEPSZE” czyli JAK STRACIŁAM MIŁOŚĆ RODZICÓW PRZEZ TO, ŻE NIE UDŹWIGNĘLI MOJEGO DOJRZEWANIA Czasami całkowicie normalne procesy naszego rozwoju, zmian zachodzących w ciele potrafią diametralnie zmienić nasze życie, przeorganizować relacje z rodzicami lub jakiś ważny ich aspekt… Dziś chcę podzielić się fragmentem bardzo mocnego procesu... Klientka jako temat do pracy zgłosiła, że ma głębokie przekonanie, [...]
Ciało i seksualność
W ustawieniach często pokazuje się, jak bardzo kobiety cierpią z powodu byle jakiego seksu… Z powodu braku bliskości, braku romantyzmu… Uwodzenia, gry wstępnej… Nastroju, z powodu braku PRZESTRZENI i braku DBANIA o stworzenie przestrzeni na to, co potrzebuje odpowiedniego klimatu, aby dojrzeć… Jak bardzo kobietom, naprawdę WIELU KOBIETOM brakuje, aby były widziane jako kobieta, jako człowiek… Żeby partner popatrzył [...]