Która z nas nie czuje czasem, że nie potrafi być matką albo że nie potrafi być wystarczająco dobrą matką…
Setki książek mądrują się na temat tego, co mamy robić, co mamy robić zawsze, a czego nigdy…
Książki, które nadają nazwy typu High Need Baby…
O rodzicielstwie bliskości…
O zabawach rozwijających…
O tym, że telewizja szkodzi…
Że dieta ma być urozmaicona, że dziecko ma jeść warzywa, ale co jeśli nie chce?
Co kiedy trudno wytrzymać z własnym dzieckiem?
Kto chciałby mieć takie High Need?
Czy matka, która ma spokojne dziecko kiedykolwiek zrozumie taką, która myśli o samobójstwie z wycieńczenia?
A nie ma dokąd uciec…
Czy jej naprawdę wysłucha, czy tylko zbędzie ją nic nie wartą radą albo w ogóle będzie ją omijać jak jakąś „patologię”, taką, z którą coś jest nie tak…
Kto w ogóle potraktuje POWAŻNIE to, z czym zmaga się taka matka, której trudno być matką…
Bo jak czyjeś dziecko jest chore lub niepełnosprawne to jest w kategorii „niepełnosprawne”, ale jak nie jest chore lub upośledzone, a mimo to są poważne trudności, to matka musi być zła, ślepa, jakaś niedorobiona…
Do tego dochodzi ocena naszych kompetencji macierzyńskich z każdej strony…
Ale i tak najgorsza jest nasza własna ocena…
Kiedy widzimy, jak nie potrafimy uspokoić naszego wrzeszczącego dziecka…
Kiedy dostaje ataku szału, kiedy rzuca się po chodniku…
Nie wiemy o co mu chodzi…
Czasami nie potrafimy go wyleczyć z alergii, patrzymy jak ropa sączy się z ran na rączkach, jak dziecko się drapie, jak cierpi, jak nie może spać…
Byłyśmy już u 10-u lekarzy i nikt nic nie pomógł…
Jakbyśmy waliły głową w ścianę, wariujemy z niemocy, chętnie same wzięłybyśmy dolegliwości dziecka na siebie, ale nie możemy…
Miałyśmy plan dać dziecku wszystko, a tak wielu rzeczy dać nie potrafimy…
Z czasem widzimy, że nam NAPRAWDĘ tych kompetencji macierzyńskich brakuje…
Że naprawdę NIE MAMY anielskiej cierpliwości…
Że czasami mamy ochotę wystrzelić się kosmos z domu i z macierzyństwa…
Że o zgrozo! zachowujemy się jak nasze własne matki!
A tak dobrze wiedziałyśmy co oni – rodzice – zrobili nie tak, tak bardzo myślałyśmy, że zrobimy wszystko lepiej…
Kiedy w poprzedniej erze, czyli erze przed urodzeniem własnego dziecka, patrzyłyśmy na CZYJEŚ rozwydrzone dzieci, wtedy wiedziałyśmy jak sobie z tym problemem poradzić…
Kiedy obserwowałyśmy na ulicy rodziców zmagających się i szarpiących jak ryba w sieci z własnymi dzieci, wtedy miałyśmy dla nich tyle złotych rad…
I nierzadko tyleż samo politowania…
A nawet pogardy…
Przecież tyle książek doradzało wtedy co i jak trzeba robić…
A teraz kiedy my same jesteśmy tymi matkami, kiedy dzieci płaczą, wrzeszczą, kiedy są nieposłuszne, kiedy robią nam na złość, kiedy dostajemy małą rączką w twarz, kiedy widzimy w ich spojrzeniu wrogość, kiedy wagarują, nie chcą się uczyć, kiedy siedzą przed komputerem, kiedy siedzą przed telewizorem, kiedy ten ich styl życia jest taki dla nas nie do zaakceptowania, czujemy się totalnie bezradne, czujemy się PRZEGRANE.
Czujemy, że naprawdę nie dajemy rady…
Czujemy, że robimy naszym dzieciom krzywdę…
Czasem tym, czego im nie potrafiłyśmy dać….
Czasem tym, czego dałyśmy za dużo…
Czasem kłótniami z partnerem, a przecież wiadomo, jak dziecku to szkodzi…
Czasem rozwodem…
Czasem własną złością…
Czasem krzykiem, agresją…
A czasem niemocą…
Czasem tym, że nie potrafimy im doradzić w obszarze, w którym same się nie jesteśmy doświadczone i obeznane…
A czasem tym, że potrafimy doradzić, przedstawić wartościowy punkt widzenia, ale nie potrafimy się przebić do dziecka z naszym życzliwym przekazem, bo ono NIE CHCE nas słuchać…
Bo nie jesteśmy dla niego autorytetem…
Bo nie udało się nawiązać relacji pełnej zaufania z własnym dzieckiem…
Można się załamać, kiedy nasze dziecko patrzy na nas z niechęcią…
Jak nie może się skoncentrować, jak stresuje się szkołą…
Jak czuje się gorsze albo niewystarczająco dobre…
Same pamiętamy jak my się czułyśmy w jego wieku – jakie pozostawione same sobie, jakie samotne, jakie zagubione…
Jak bardzo nie ufałyśmy własnym rodzicom, jak nie mówiłyśmy im o niczym…
I kiedy teraz w odpowiedzi na pytanie – jak się czujesz? Opowiedz mi, co się dzieje, chcę Ci pomóc, słyszymy: „NIC”, to czujemy, jakby ktoś przybił kolejny gwóźdź do trumny marzenia o tym, że będziemy dobrymi matkami…
Widzimy, że nawaliłyśmy, że wszystkie książki niewiele nam dały…
Że próby POWSTRZYMYWANIA złości, że próby bycia BLISKO, że próby stworzenia pełnego MIŁOŚCI i POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA domu nie udały się….
Że lata wyrzeczeń i robienia tego, co w naszej mocy, nie wystarczyły…
Że spieprzyłyśmy sprawę i po prostu jesteśmy złymi matkami i mamy na to nazbyt wiele dowodów…
Że nasze własne dzieci mają „doły” i będą się z NAS musiały latami terapeutyzować…
Popatrzmy teraz wstecz…
Jakie wzorce macierzyństwa idą z naszego rodu?
Może były jakieś naprawdę dobre, ciepłe, kochające matki…
Nietoksyczne, wspierające, życzliwe, pełne miłości…
Ale czy aby na pewno?
A jeśli były to czy udało im się zachować ten wewnętrzny spokój przy HIGH NEED BABY?
A ile kobiet w naszym rodzie odchodziło z funkcji matki…
Ile wyjeżdżało do pracy, ile zatrudniało nianie do wspólnego zamieszkania, ile matek wysłało dzieci na służbę, do internatu, daleko od domu, daleko od siebie…
Ile kobiet mówiło o dzieciach jako o PROBLEMIE, WRZODZIE NA DUPIE, BACHORZE…
Ile kobiet UŻERAŁO się w swoim macierzyństwie…
Jak często o ciąży mówiło się o KŁOPOCIE, z którym trzeba COŚ zrobić…
Popatrzmy dalej – ile kobiet w naszym rodzie zabiło własne dziecko?
Ile dzieci zostało usuniętych, wyskrobanych…
Ile pozostawionych po porodzie, aby zmarły…
Ile trupów mamy pod nogami…
Ile dzieci zostało sprzedanych lub na coś zamienionych…
Tak, wiem, o tym się nie mówi, to są rodzinne tajemnice…
Ile dzieci chorych psychicznie, niepełnosprawnych było więzionych, zamykanych, ukrywanych w domu…
Ilu takich dzieci się wstydzono…
Ile takich dzieci zostało obiektem BEZ PRAW do wyżywania się na nich za to, że są jakie są albo że cała wieś się podśmiewa z niego i rodziców pod nosem…
Ile było wykorzystywanych seksualnie…
Przez najbliższych… przez szanownego dziadziusia, przez pijanego wujka, ale też własne matki, braci i siostry…
Ile dzieci było oddzielonych od matek przedwcześnie…
Ile dzieci lądowało w żłobkach na wiele godzin każdego dnia i nikt się nimi nie interesował…
Jak te dzieci były traktowane przez pracujący tam personel…
Personel często nienawidzący swojej pracy…
Przez kobiety, które zbyt mocno podcierały pupy i genitalia tych dzieci…
Aż do bólu i podrażnień skóry…
Jak robiły to ze złości, frustracji we własnym życiu i zemsty na tym mniejszym i słabszym, który akurat był dosłownie pod ręką…
Jak wiele dzieci w szkołach doznało molestowania i przemocy…
Bicia po rękach, po głowie, ciągnięcia za ucho, obrażania, zawstydzania…
Sadyzmu swoich nauczycieli… panów i pań PROFESOR…
Odsyłania do kąta, klękania pod ścianą tylko po to, aby dorosły mógł zrealizować swoje osobiste motywy…
Jak wiele dzieci lądowało nieuprawnienie na kolanach różnych panów dyrektorów, panów pedagogów i księży… dotykanych, obmacywanych… albo i gorzej…
Osób wielce poważanych…
Jak wiele dzieci było ZABAWKAMI w rękach innych dorosłych…
Jak wiele dzieci zostało porzuconych przez dorosłych, przez tych, którzy mieli ich chronić…
Jak wiele tych dzieci doznało takiej samej lub gorszej przemocy właśnie od własnych rodziców…
Ile wychowało się z domach, gdzie czuły PERMANENTNY STRACH…
W domach, gdzie rządził alkohol…
Gdzie była melina…
Ile stamtąd idzie WŚCIEKŁOŚCI, NIENAWIŚCI, BEZSILNOŚCI i chęci ZEMSTY…
Od tamtych DZIECI!
Ślepej zemsty, ślepej wściekłości i ślepej potrzeby wyrzucenia z siebie tego, co tworzy ciśnienie nie do wytrzymania…
Jak wielu z tych dzieci to MY – teraz my dorośli – RODZICE…
Albo nasi RODZICE…
To o NAS jest mowa, to my z tego pochodzimy…
Popatrz teraz kobieto na to wszystko, na to, z czego przychodzisz, z jakich wzorców…
Że nie tylko z przeszczęśliwych z macierzyństwa matek…
Że nie tylko z matek, których dzieci radośnie kwilą…
Że nie tylko z matek, które oddały się w pełni swoim dzieciom…
Nie tylko z tych, które wiedziały JAK…
Pochodzimy z tego wszystkiego, co opisałam powyżej…
I jesteśmy sumą tego wszystkiego…
Nie dziwny się więc, że często odpala się w nas jakaś bomba albo że coś nas przerasta…
Że odpala się to zarówno w dzieciach jak i w rodzicach…
Te nasze dzisiejsze dzieci też pochodzą z tamtych opisanych dzieci…
Im też się myli na kogo patrzą, czyje uczucia niosą…
Może też tamtych molestowanych, skrzywdzonych, zagłodzonych, bitych…
Od jak dawna w ogóle mówi się o prawach dziecka?
Od jak dawna jest w ogóle coś takiego jak psychoterapia…
Czy my możemy w jednym pokoleniu uzdrowić to, co idzie od setek, tysięcy lat?
Nie znam magicznego sposobu na przeskoczenie tego wszystkiego do sielskiego, harmonijnego macierzyństwa…
Ale jest parę sposobów, które warto wypróbować we własnym życiu…
Jeden to popatrzeć dziecku w oczy…
ODWAŻYĆ się popatrzeć dziecku w oczy…
I widzieć to, co tam jest: mały, najukochańszy człowiek na świecie…
Mały, niedoświadczony, totalnie bezradny, człowiek, który naprawdę ZALEŻY od nas….
Drugi to powiedzieć sobie w myślach lub nawet na głos:
KOCHAM CIĘ, CHOĆBYŚ NIE WIEM CO ZROBIŁ.
KOCHAM CIĘ , CHOĆBY NIE WIEM CO.
I tego się będę trzymać za wszelką cenę.
I UWIERZ, że MOŻESZ KOCHAĆ SWOJE DZIECKO.
Pomimo wszystkich negatywnych ocen, pomimo własnego bólu, pomimo własnych deficytów, własnej bezsilności i wściekłości.
I choćbyś upadała na tej drodze 10 razy dziennie, to pamiętaj:
MOŻESZ KOCHAĆ SWOJE DZIECKO.
Certyfikowana Terapeutka Ustawień Systemowych
Newsletter
Zapisz się na newsletter, aby dostawać najświeższe informacje o nowych terminach warsztatów na kolejne miesiące.
Zapraszam, bądźmy W KONTAKCIE.
Powiązane wpisy
Macierzyństwo
Czy było Ci dane spędzać czas z mamą, z tatą czy byłaś lub byłeś tylko niejako przy okazji? Czy oni proponowali Ci coś ciekawego do zrobienia razem czy mówili: zajmij się jakoś sobą… Czy masz wspomnienia, że mama lub tata przychodzi do Ciebie albo odpowiada pozytywnie na Twój ruch, gest KU NIM? Że kiedy Ty proponujesz jakąś zabawę albo [...]
Macierzyństwo
Jeśli między Twoimi rodzicami doszło lub dochodziło do zdrad… Jeżeli w dzieciństwie dorastałaś lub dorastałeś w domu, w którym między rodzicami brakowało szacunku… Gdzie obecna była między nimi pogarda, zwalczanie się, poniżanie, niedocenienie, nadmierna, niszcząca krytyka… To ten tekst może być dla Ciebie interesujący. Na ostatnich warsztatach prowadziłam dwa ustawienia w temacie pieniędzy, które odsłoniły, że córka nie szanuje [...]